środa, 18 listopada 2009

Dominacja...

Czuję się mocno rozczarowany swoją postawą życiową. Zastanawiam się wciąż nad niepokojącym mnie od samego początku problemem. Kim będą moje dzieci? Jeśli ich matką będzie moja obecna narzeczona, to pojawia się kolejne pytanie. Pytanie o utratę szacunku do mojej osoby. Pytanie już nie z gatunku "czy", ale z gatunku "kiedy", bo że w takiej sytuacji przestaną mnie szanować to rzecz już oczywista. Za ten ślub, na którym przyobiecam, że wychowam je w wierze katolickiej, za podtrzymywanie w nich tej wiary. Pozostaje mi tylko klauzula szczerości.
Zadeklarowałem Asi, że wesprę ją w wychowaniu religijnym naszych dzieci tak długo, jak długo będę mógł w tym wszystkim nie być hipokrytą. Myślę więc, że z pierwszym pytaniem dziecka o wiarę, moje wsparcie się skończy. To i tak za dużo jak dla mnie. Ten podły katolicki terror wymusza na człowieku takie zachowania, za które codziennie rano odbicie w lustrze spluwa w twarz.
A chuj by strzelił tych wszystkich religiantów, którzy smarkają w momencie przeistoczenia!

I tak zastanawiam się jeszcze, czy miłość jest silniejsza od godności?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz