poniedziałek, 22 marca 2010

Czy dupa odrośnie?

Wspaniała wiadomość! Ucięta ręka, dupa czy noga może odrosnąć, jeśli tylko nauczymy się wyłączać gen p21. Doniesienie o tym znajdziecie tutaj.

Oczywiście cały entuzjazm należy delikatnie ostudzić; nie sposób ocenić wartości terapeutycznej tej metody u ludzi bez przeprowadzenia eksperymentów na ochotnikach i obserwacji odległych następstw. O ile u myszek laboratoryjnych wszystko może wyglądać ok, to u ludzi już niekoniecznie. Wprawdzie pierwotne obawy o generowanie nowotworów zostały w jakiś tam sposób uspokojone, to jednak nie wiadomo do końca, czy w obserwacji wieloletniej rzeczywiście nie wystąpi więcej nowotworów u tych pacjentów. Poza tym oczywiście mogą wystąpić pewne nieprzewidziane efekty, np. postępujący zespół otępienny. To oczywiście będzie wymagało dalszych badań i oceny ryzyka oraz potencjalnych korzyści itp. itd.
Ciekaw jestem, jak zareagują na taką terapię środowiska religijne. O ile mi wiadomo, współcześnie stoją one na straży twierdzenia, że grzebanie w genach to poprawianie pana Boga. Czy jednak takie "poprawianie" ujdzie ich świątobliwemu zmysłowi moralnemu?
Wszak kontrowersje etyczne, które pojawiają się przy terapii komórkami macierzystymi w tym wypadku odpadają, chyba że uznamy, iż z takich komórek może teoretycznie wyrosnąć klon pacjenta.
A tak na poważnie, ciekaw jestem, jaka była ewolucyjna korzyść z wyłączenia genu p21 u większości zwierząt? Jakieś pomysły?

środa, 3 marca 2010

Poradnia doktora Męczywora

Dzisiaj rozpoczynam nową serię na tym jakże popularnym blogu. Tytuł, jak w tytule, podtytuł "czyli o zdrowiu słów parę". Zastrzeżenia takie mniej więcej jak tutaj z tą tylko różnicą, że zamiast słowa "wikipedia" podstawcie sobie "ten blog" w miejscowniku liczby pojedynczej.
Lecimy z tym koksem:
-"Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie ni dnia, ni godziny" - mawiał słynny japoński filozof Macao Nagokuraki. To samo tyczy się wszystkich ludzi. Bywa niestety tak, że pacjent z bólem prawej stopy, przed wizytą u lekarza lewej stopy już nie umyje i gdy medyk chce zbadać np. symetrię odruchów, oblicze pacjenta pąsowieje jak u najporządniejszej pensjonarki na widok pornola. Odpowiada wówczas cichutko "Bo ja się nie przygotowałem na dzisiaj, panie doktorze". Jak widać lekarze sobie, a życie sobie. Taki stan rzeczy wskazuje nam na to, że czarny PR to najskuteczniejsza forma oddziaływania. Oto pewien mnich w czasach średniowiecza postanowił zażyć kąpieli w rzece i się przy tym biedak utopił. I nic to, że z brudu zmarło w historii dużo więcej ludzi. Wraz z jednym utopionym zakonnikiem cień na higienę padł taki, że przez następne 700 lat się ludzie boją porządnie umyć. Cała wiedza naukowa bierze w łeb, wiadomo już było o tym w czasach romantycznych. Oto, co pisał Mickiewicz na ten temat:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!

Te martwe prawdy dały owoce w postaci m. in. Eniaca, internetu i Little Boy (to ostatnie chyba najmniej pożyteczne, ale wymieniam, żeby nie być stronniczym), a Mickiewicz był kiepskim psychologiem, chociaż bardzo cenną obserwację poczynił. Treść obserwacji jest taka, że ludzie dużo bardziej podatni są na najprymitywniejsze manipulacje niż na żywą prawdę, której poszukuje naukowiec. A to wynika z tego, że jako rodzaj ludzki, lubimy mieć jakiś fundament, jakiś niezmienny punkt odniesienia przy percepcji rzeczywistości. Podejście naukowe do życia w pewien sposób pozbawia nas tego prostego i niezmiennego punktu odniesienia, a żeby puścić się z życiem w takie tango bez dogmatów, trzeba mieć sporo duchowej odwagi. Oczywiście całkowite pozbawienie punktu odniesienia jest rzeczą abstrakcyjną...
Ech i znowu wkrada mi się religia i te pe, a miało być o higienie...