wtorek, 13 kwietnia 2010

Polityka, panie, polityka... i moja droga do starości...

Tragedia w Smoleńsku dotknęła mnie do żywego. Nagła śmierć głowy państwa nie zdarza się codziennie. I nie tak wielki byłby żal, gdyby nie obecność na pokładzie pechowego Tupolewa wielu innych ważnych osobistości. Zasadniczo to ich śmierć mogła zachwiać naszym państwem w posadach bardziej niż śmierć prezydenta. Pisząc o tych ważnych osobistościach mam na myśli przede wszystkim najwyższych dowódców naszego wojska.
Nadawane ciągle życiorysy i programy o tych, którzy zginęli stają się już nieznośnym jazgotem. Po pierwszym szoku pojawiły się w mediach komentarze publicystów.
Niedzielne "Wiadomości" puściły na antenę wypowiedzi dwóch publicystów z Rzepy. Obydwaj walili w ten głupi gong podziwu i czołobitności dla zmarłego tragicznie prezydenta.
Panowie dziennikarze! Ujadający Palikot przestał ujadać, bo prezydent zginął w katastrofie. Jestem przekonany, że pan Janusz, tak jak i ja, głęboko przeżył tę ogromną dla Polski stratę z czysto ludzkiego i patriotycznego odruchu; zginęli ludzie, zginął prezydent; każda tego rodzaju katastrofa byłaby upamiętniona tygodniem żałoby narodowej. To nieprawda, że (parafrazując wasze wypowiedzi - panowie Wildstein i Semka) trzeba było dopiero śmierci, żeby olśnił mnie (nas) blask postaci Lecha Kaczyńskiego! Nasz nieżyjący prezydent był (z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością) wielkim patriotą. Może i był wielkim człowiekiem. Jednak moim zdaniem na pewno nie był wielkim prezydentem i moja opinia na ten temat nie uległa zmianie ani o cal z powodu tej katastrofy.
Fakt, to straszne zdarzenie sprawiło, że przemyślałem swój stosunek do Lecha Kaczyńskiego jako do człowieka i postrzegam go teraz nieco inaczej; jako dobrego męża, czy ojca; chwilami uroczo nieprzystającego do rzeczywistości człowieka. Osoba o takim charakterze nie nadaje się jednak, by dzierżyć władzę wykonawczą w tym kraju. Prawie ślepe posłuszeństwo bratu nie robiło mu dobrej matki u dużej części społeczeństwa. Prezydent powinien umieć być niezależnym, czego o Lechu Kaczyńskim powiedzieć nie mogę.
Największa jednak przykrość sprawiła mi śmierć Pani Marii Kaczyńskiej. Była ona osobą, którą darzyłem niewątpliwie największą sympatią spośród dotychczasowych pierwszych dam RP i przyznać muszę, że jako osoba na tym nieformalnym stanowisku, zawiesiła poprzeczkę dla przyszłych pierwszych dam gdzieś na wysokości Mount Everest. Na mój szczególny podziw ta wspaniała osoba zasłużyła odwagą w prezentowaniu swoich poglądów; niezależnych od polityki uprawianej przez swojego szwagra. Ściągnęła za to na swoją głowę gromy od paru osób, pamiętam doskonale. Oto pierwszy link, jaki mi wyskoczył w google po wpisaniu hasła: Rydzyk Maria Kaczyńska:
http://www.pardon.pl/artykul/2042/rydzyk_kaczynska_powinna_poddac_sie_eutanazji

A abstrahując od polityki, piątego kwietnia skończyłem 26 lat. To jest już trochę czasu. Bliżej już niestety do dojrzałego trzydziestaka i aż żal dupę ściska, że jeszcze studiuję. Mimo tego młodo jeszcze dosyć się czuję, bo w końcu mimo przemijania... No właśnie. Piosenka Wojciecha Młynarskiego:

piątek, 9 kwietnia 2010

Chujowa kobieta...

Pewnego wieczoru w mojej głowie zrodziła się pewna fraza. Zbitek słów zupełnie do siebie nie pasujących, a jednak coś mnie w nim urzekło. Termin, który owego wieczoru wpadł mi do głowy to właśnie "chujowa kobieta". Niewątpliwie mocno uprzedmiotowia on płeć piękną, ale po dłuższym namyśle stwierdziłem, że właśnie po to ma być. Uprzedmiotowienie służy podkreśleniu, iż taka pani przekracza granicę poczucia jakiejkolwiek kobiecości i zbliża się już do granicy, za którą mamy już właściwie nieczłowieka. Zastanawiałem się, czy znajdę kiedykolwiek adekwatny przykład takiej chujowej kobiety.
I oto pewnej soboty, gdy tuląc moją ukochaną Asię oglądałem TVN, taki niemalże idealny przykład mi się objawił! Osoba ta wystąpiła w programie "Kuchenne rewolucje"; nieciekawa z wyglądu, całkowicie pozbawiona gustu, z intelektem gdzieś pomiędzy debilem a imbecylem, a w dodatku upierdliwa jak harpia. Za taką właśnie osobę uznałem panią Irenę; szefową upadającej restauracji. Odcinek programu, w którym prezentuje swoje "walory" znajdziecie tutaj.