piątek, 9 kwietnia 2010

Chujowa kobieta...

Pewnego wieczoru w mojej głowie zrodziła się pewna fraza. Zbitek słów zupełnie do siebie nie pasujących, a jednak coś mnie w nim urzekło. Termin, który owego wieczoru wpadł mi do głowy to właśnie "chujowa kobieta". Niewątpliwie mocno uprzedmiotowia on płeć piękną, ale po dłuższym namyśle stwierdziłem, że właśnie po to ma być. Uprzedmiotowienie służy podkreśleniu, iż taka pani przekracza granicę poczucia jakiejkolwiek kobiecości i zbliża się już do granicy, za którą mamy już właściwie nieczłowieka. Zastanawiałem się, czy znajdę kiedykolwiek adekwatny przykład takiej chujowej kobiety.
I oto pewnej soboty, gdy tuląc moją ukochaną Asię oglądałem TVN, taki niemalże idealny przykład mi się objawił! Osoba ta wystąpiła w programie "Kuchenne rewolucje"; nieciekawa z wyglądu, całkowicie pozbawiona gustu, z intelektem gdzieś pomiędzy debilem a imbecylem, a w dodatku upierdliwa jak harpia. Za taką właśnie osobę uznałem panią Irenę; szefową upadającej restauracji. Odcinek programu, w którym prezentuje swoje "walory" znajdziecie tutaj.

1 komentarz: