piątek, 18 grudnia 2009

Co wspólnego mają krzyż na ścianie klasy szkolnej i zapłodnienie in vitro?

Tytuł notki nieco długawy, ale krócej się chyba nie dało. Te dwa "zjawiska" można spiąć wspólną klamrą inicjatywy kościelnej. W pierwszym wypadku hierarchowie Kościelni (zwani dalej Kościołem) w przytłaczającej większości są za, w drugim zaś przeciw. Wspólne dla tych stanowisk są pobudki, jakimi kieruje się Kościół. Otóż całkiem niedawno nakładem redakcji kilku mediów katolickich ukazała się broszura pod tytułem "Bioetyka katolicka". Treści broszury nie znam, aczkolwiek powołując się na treść artykułu dotyczącego rzeczonej publikacji, przewidzieć można, iż Kościół będzie rękami i nogami wspierał i lobbował na rzecz uchwalenia prawa zakazującego tej metody. Zjawisko to jest typowe dla tej instytucji, podobnie jak obrona krzyża w każdej polskiej sali lekcyjnej. Kościół w Polszcze tak chce, więc tak ma być i bez dyskusji!
In vitro? Wykląć!
"Nie ma potrzeby oddolnych inicjatyw" pomyślał papież "W końcu jestem papieżem/arcybiskupem/biskupem/proboszczem/wikarym/zakonnicą/organistą/sprzątaczką w kościółku!". Taki sposób myślenia dominuje w całym KRK. Najlepiej opisał to ks. Tischner (za wikicytatami):
"Nie wiecie, gdzie jesteście? Dialog w Kościele to dialog dupy z kijem."
I właśnie w ten sposób, Kościół doświadczenia z własnego podwórka, a więc bezwzględne posłuszeństwo wobec osoby postawionej wyżej, przenosi na pole, którego dawno już został pozbawiony; prawodawstwo świeckie.
Oczywistą rzeczą (przy obecnej doktrynie) jest nauczanie, że katolik mający problem z płodnością nie powinien nawet pomyśleć o zastosowaniu in vitro i na sumieniu osób wierzących moim zdaniem należy polegać. Dążenia epidiaskopa do zakazania in vitro w Polsce są więc przejawem braku zaufania do wiernych. Kościół, wychodząc z inicjatywą wprowadzenia zakazu zdaje się mówić tym dziewięćdziesięciu procentom ochrzczonych "Nie potrafisz sam(a) odróżnić dobra od zła. My Cię w tym wyręczymy i złych rzeczy zakażemy". Problem będzie, jeśli cała sprawa z zakazem się nie uda, gdyż te biedne pobożne baranki zostaną (o zgrozo!) skazane na własne sumienie! To jest rzecz oczywiście niedopuszczalna, gdyż wówczas słowa zawarte w tytule tego bloga mogą zebrać ogromne żniwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz