piątek, 29 stycznia 2010

Niepokój codziennych zakupów.

Za każdym razem, kiedy robię zakupy w Tesco, dopada mnie niepokój. Raz przynajmniej tak się dzieje w newralgicznym momencie przechodzenia przez bramki. Mimo, iż mam czyste sumienie, mimo iż nie mam się czego obawiać, zawsze ten niepokój się pojawia. Zawsze gdzieś drzemie obawa, że jednak bramka zapiszczy. Drugi moment niepokoju następuje czasami. Tylko wtedy, gdy w siatce szklane opakowanie. Pierwsze oderwanie siatek od kasy niczym rozpostarcie skrzydeł i już chciałoby się iść spokojnie, ale jednak. Tescowe siatki mają to do siebie, że pękają czasem. Raz tak mi się zdarzyło, akurat w środku miałem kupione za ostatnie pieniądze piwo. Dokładnie przed punktem obsługi klienta trach! Brzęk! Płacz... "Zlizujcie z podłogi!" Wrzasnąłem. Sam jednak jakoś się nie kwapiłem do zlizywania, toć szkło się potłukło i jak to zlizać? Język pokaleczę, to później kobieta pożytku nie będzie miała za mnie już absolutnie żadnego. Tak to przynajmniej od czasu do czasu minetę porządnie drapnę, a gdy język pokaleczę? Nie wiadomo. W każdym razie lepiej nie kaleczyć niż skaleczyć. Ot co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz